Niebo nad Polską

5
Dzień dobry!
Zaledwie przedwczoraj zmienił nam się świat. Zadrżały jego bezpieczne i wydawało się trwałe fundamenty. Wojna toczy się dosłownie za naszym płotem. Odległość między Kijowem a miastami wschodniej Polski samolot bojowy pokona w 45 minut i to w trybie oszczędzania paliwa. Gdy włączy dopalanie, da radę w 20 minut.
Nie piszę jednak tych słów by kogokolwiek straszyć, wręcz przeciwnie. Niebo nad Polską jest bezpieczne. Od pamiętnego czwartku 24 lutego przestworza nad naszym krajem ani na chwilę nie są puste. Samoloty bojowe, zwane niegdyś myśliwskimi, a obecnie wielozadaniowymi, dyżurują w powietrzu. Bez przerwy, 24 godziny na dobę gdzieś na słonecznym czy pochmurnym niebie ludzie zazwyczaj nieznani z nazwisk, podpisujący się charakterystycznymi lotniczymi pseudonimami, patrolują terytorium naszego kraju, gotowi zareagować na każde zagrożenie. Nie są sami. Ich działania wspiera latające stanowisko kontroli i dowodzenia AWACS (to ten z wielkim „grzybem” anteny na grzbiecie) oraz samoloty-cysterny, dzięki którym patrol może trwać dłużej, bez konieczności lądowania celem uzupełnienia paliwa. Piloci, nawigatorzy, operatorzy systemów elektronicznych i przewodów do tankowania, inżynierowie, loadmasterzy (technicy załadunku) i wielu innych. Poza tym na każdego człowieka w powietrzu pracują dziesiątki ludzi na ziemi i nawet ja po ponad 40 latach „włóczenia się” po lotniskach nie potrafię ich wszystkich wymienić. Ot, tak tylko dla przykładu: inżynierowie i technicy różnych specjalności, kontrolerzy ruchu lotniczego, meteorolodzy, personel medyczny, kierowcy pojazdów obsługi, „marszałkowie” (ang. marshaller - to ci z fluoryzującymi „pałeczkami” precyzyjnie wskazujący kołującym maszynom ich drogę na ziemi), a nawet „załogi” bufetów dbające o to, by na wracających do bazy czekał posiłek i szklanka kawy lub herbaty.
Dziś na niebie widzimy nie tylko maszyny ze znakiem biało-czerwonej szachownicy. Są Amerykanie, Holendrzy, Brytyjczycy, nie wykluczone, że nie tylko oni. Na pokładach „latających radarów” są operatorzy z całego NATO. Tak nawiasem mówiąc Royal Air Force strzegące polskiego nieba to jakże piękny rewanż za rok 1940 i kolejne lata II wojny.
Sytuację na targanej wojną Ukrainie monitorują wielkie samoloty obserwacji i nadzoru - RC-135 Rivet Joint, E-8 J-STARS i inne. Tak nawiasem mówiąc, nie nazywajmy ich „szpiegowskimi”. Nie jest szpiegiem ktoś, kto nie wciska się nieproszony na terytorium przeciwnika, kto działa otwarcie pod własną flagą i włączonym sygnałem transpondera ogłasza „tu jestem”. Ciężkie transportowce wożą sprzęt i ludzi. Tu i tam na małej wysokości przemykają śmigłowce.
Część tych wszystkich działań można zobaczyć. Włączone transpondery widoczne są na mapach pokazywanych przez powszechnie znane strony jak Flight Radar 24 czy ADSB Exchange. Część samolotów - zwłaszcza transportowce i latające cysterny - daje się zobaczyć gołym okiem na mniej zachmurzonym niebie. Częściej daje się słyszeć: jednostajny, spokojny szum ciężkich maszyn wielosilnikowych, grzmot silników samolotów bojowych, łopotanie wirników śmigłowców.
Niechaj Was te odgłosy nie niepokoją, nie denerwują. Przeciwnie - pomyślcie, że są one niczym średniowieczne okrzykiwanie się nocnej straży na miejskich murach: „godzina dwunasta i wszystko w porządku!” Polska nie jest sama.
A jednocześnie toczy się normalne życie. Ludzie pracują, uczą się, robią zakupy, chodzą do kin i teatrów, po prostu żyją. Także w powietrzu zmieniło się niewiele. Nieco innymi szlakami latają pasażerskie liniowce, ale w pogodne dni zaczynają ożywać aerokluby i szkoły lotnicze, lekkie, kolorowe maszyny wędrują pod chmurami czekając na wiosnę i czas pełnego rozwinięcia skrzydeł. Na komputerowych mapkach wyświetlają się sylwetki LOT-owskich Dreamlinerów wracających zza Oceanu do Warszawy czy długodystansowców lecących do USA i Kanady z bogatych miast bliskowschodnich emiratów.
Niebo nad Polską
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
0.16603589057922